Kwoty mleczne, kwoty cukrowe, kwoty uchodźców…
Wspólnota Sant’Egidio przygotowała na 23-go września dzień modlitw „Umrzeć z nadziei” za uchodźców, którzy zginęli w drodze do Europy. Dobra inicjatywa, gdyż modlić należy się zawsze. Tysiące ludzi ginie na naszych oczach. Ofiarami są zarówno chrześcijanie jak i muzułmanie.
Po modlitwie organizatorzy chcą wspólnie zastanowić się, jaką pomoc możemy okazać uchodźcom. Ale mamy tu do czynienia nie tylko z falą uchodźców. Do Europy przyjeżdżają w głównej mierze imigranci ekonomiczni. Każdego roku ginie w Morzu Śródziemnym setki ludzi, których do Europy przyciąga marzenie o łatwym i lepszym życiu.
W sprawie uchodźców Kościół katolicki w Polsce zajął oficjalne stanowisko. Biskupi przypominają wiernym, że chrześcijanin w uchodźcy powinien ujrzeć twarz Chrystusa. „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” (Mt 25,35) – na te słowa Jezusa ze Sądu Ostatecznego powołują się dzisiaj nie tylko biskupi, ale nawet politycy i dziennikarze, którzy wcześniej pozostawali niewzruszeni na inne fragmenty Pisma Świętego.
Nie będzie to łatwe, gdyż przyjęcie zakłada samo-posiadanie. Mogę kogoś do siebie przyjąć, jeżeli jestem właścicielem domu i chcę to sam uczynić. Przymusowe rozlokowanie uchodźców i imigrantów nie ma wiele wspólnego z wolnością. Do tego dochodzi jeszcze język używany przez polityków, który wskazuje na kolejną unijną dyrektywę i nie różni się niczym od kwoty cukrowej czy mlecznej.
Ku mojemu zaskoczeniu, pod tym językiem podpisuje się również Komisja Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE). W wydanym przez COMECE oświadczeniu czytamy, że biskupi popierają inicjatywę Komisji Europejskiej w sprawie bardziej sprawiedliwego rozmieszczenia uchodźców i imigrantów.
„L’Osservatore Romano” w swoim piątkowym wydaniu w ubiegłym tygodniu podkreślał, że obraz Europy został oszpecony przez spory na tle uchodźców. Dziennik odnotował zaostrzenie polityki imigracyjnej na Węgrzech. Ale restrykcyjna polityka imigracyjna w Unii Europejskiej istniała od zawsze. To dlatego tysiące ludzi z państw Azji i Afryki próbuje co roku przedostać się do państw Unii Europejskiej nielegalnie, drogą lądową bądź morską.
Polityka państwowego interwencjonizmu w Europie sprawia, że niewinny człowiek jest traktowany przez rządy tak, jakby jego życie należało do państwa, którym może dobrowolnie rozporządzać i kierować. Rola państwa przestała polegać tylko na ochronie życia, wolności i prywatnej własności przed przemocą i agresją. Państwo opiekuńcze pod pozorem troski o dobro wspólne rości sobie dzisiaj prawa do ingerowania niemalże w każdy aspekt naszego życia. Teraz nawet do tego, kogo mamy przyjąć we własnym domu.
Katolicka nauka społeczna uznaje prawo każdego do opuszczenia kraju swego pochodzenia z różnych motywów, żeby szukać lepszych warunków życia w innych krajach. Kościół promuje wolność religijną i naucza, iż sama natura poszukiwania Boga wymaga, by wszyscy ludzie byli wolni od jakiegokolwiek przymusu w sprawach dotyczących religii. Ale ludzie powinni być również wolni od zewnętrznego przymusu w sferze ekonomii.
Biskupi przypominają dzisiaj, że w uchodźcy powinniśmy dostrzec twarz Chrystusa. Ale chrześcijanin powinien w każdym bliźnim dostrzec twarz Chrystusa. Trudno jest dzisiaj przekonać ludzi, by dostrzegli twarz Chrystusa w obcym, jeżeli wcześniej utrudniano im dostrzec twarzy Chrystusa w przedsiębiorcy, który stawia domy, piecze chleb lub prowadzi prywatną klinikę. To tu w odpersonalizowaniu ekonomii i braku wolności gospodarczej tkwi głębsza przyczyna obecnego kryzysu imigracyjnego.
Istnieją przynajmniej dwa argumenty za tym, by znieść restrykcyjną politykę imigracyjną, a przynajmniej ją znacznie złagodzić. Jeden jest ekonomiczny, a drugi teologiczny.
Zasada komparatywnej korzyści sformułowana przez Davida Ricardo (†1823) pokazuje niezaprzeczalnie, że różnice nie stanowią przeszkody w rozwoju społeczeństwa. Zamykając granice, politycy postąpili jednak wbrew logice niezaprzeczalnych korzyści płynących ze współpracy nawet wtedy, gdy ktoś jest pod każdym względem mniej wydajny. O tym powinni decydować nie politycy, a przedsiębiorcy.
Wolności gospodarcza może być realizowana w pełni tylko wtedy, kiedy towarzyszy jej dobrowolność pracy. Zakłada ona otwarcie granic na przepływ kapitału i pracy do nowych korzystniejszych lokalizacji. Migracja kapitału i pracy wymaga nie tylko pozwolenia na swobodę handlu, lecz również całkowity brak przeszkód w przemieszczaniu się z jednego kraju do drugiego i to nie tylko w obszarze Unii Europejskiej.
Restrykcyjna polityka imigracyjna zablokowała także dostęp do powszechnego używania i uniwersalnego przeznaczenia wszystkich dóbr i talentów danych nam przez Boga. Europa zamknęła granice i przestała widzieć w Afrykańczykach partnerów do ekonomicznej współpracy i wymiany. Z jednej strony odmowa ta był podyktowana brakiem demokratyzacji życia politycznego i przestrzegania praw człowieka w Afryce. Z drugiej strony było to podyktowane źle rozumianą troską o ochronę własnego rynku.
COMECE nigdy nie zwracał na to uwagi. Wolna ekonomia – tak o wolnym rynku pisał św. Jan Paweł II w encyklice społecznej Centesimus annus (1991) – nie ma dobrej prasy wśród katolików. A zasada powszechnego używania i uniwersalnego przeznaczenia dóbr ciągle kojarzy się bardziej z ich centralnie sterowaną redystrybucją niż z wolnorynkową wymianą.
Te dwie zasady, respektujące w pełni ludzką wolność, byłyby właściwymi narzędziami do budowania braterstwa i społeczeństwa wielokulturowego. Czy miliony migrantów w dzisiejszym świecie są dla nas znakiem czasów? Wizja Izajasza mówi, że „na końcu czasów (…) góra świątyni Pańskiej stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki. Wszystkie narody do niej popłyną” (Iz 2,2). Ale dzisiejsi imigranci tylko pozornie przypominają ten wielki tłum, o którym mówi także św. Jan w swojej Apokalipsie (por. Ap 7,9). Brak wolności sprawia, że trudno jest go jeszcze postrzegać jako prefigurację ostatecznego spotkania wszystkich z Bogiem i w Bogu.
Wszystko wskazuje na to, że brak wolności gospodarczej jest przyczyną obecnego kryzysu imigracyjnego. Niemiecka kanclerz Angela Merkel na uniwersytecie w szwajcarskim Bernie, na której wręczono jej tytułu doktora „honoris causa”, przypomniała, że w Niemczech istnieje wolności religijna. Tych, którzy boją się islamizacji Europy, zachęcała słowami: „Miejmy odwagę powiedzieć, że jesteśmy chrześcijanami, chodźmy na mszę, czytajmy biblię. I wchodźmy z tej pozycji w dialog z muzułmanami”. Ale wolność religijna musi iść w parze z wolnością gospodarczą oraz z wolnością przemieszczania się i to nie tylko w obszarze Unii. Tego ciągle brakuje w Europie i da liegt der Hund begraben.
Jacek Gniadek SVD
http://www.jacekgniadek.com/kwoty-mleczne-kwoty-cukrowe-kwoty-uchodzcow/